Co oznaczają łańcuchy przekierowań 301 (redirect chains) dla SEO i w jaki sposób ich uniknąć?
3 min
3 min
Na skróty
Struktury serwisów internetowych, zwłaszcza tych większych, rzadko pozostają statyczne. Zmiany adresów URL są w zasadzie nieuniknione — przekierowania 301 pomagają się w nich odnaleźć zarówno Twoim użytkownikom, jak i robotom wyszukiwarek. A czy ilość takich przekierowań ma wpływ na SEO? Jak uniknąć potencjalnych problemów? Na te pytania odpowiemy poniżej.
Zacznijmy od podstaw. Przekierowanie 301 pozwala przenieść użytkowników, którzy próbują wejść na Twoją stronę przy pomocy starego adresu URL na jego nową wersję — lub na zupełnie inną podstronę.
Gdyby takiego przekierowania nie było — po kliknięciu nieaktualnego odnośnika użytkownik zobaczyłby komunikat o błędzie 404. Jeśli je dodamy, serwer automatycznie wyświetli — zamiast błędu — stronę znajdującą się pod nowym adresem.
Przekierowania 301 wykorzystuje się w wielu sytuacjach:
Oczywiście — jedna witryna może podlegać w ciągu swojego życia wielu modyfikacjom i zmianom lokalizacji. Jeśli towarzyszą im kolejne przekierowania 301 — wtedy mówimy o łańcuchu przekierowań, czyli tytułowym redirect chain.
Jedną z najistotniejszych właściwości przekierowania 301 jest fakt, że w „oczach” robotów wyszukiwarek oznacza ono stałe, celowe przeniesienie adresu strony. Wobec tego, nie będą już traktowały starego URL jako kanonicznego, a zamiast niego — w wynikach wyszukiwania pojawi się nowy adres. Ale co najważniejsze — to wszystko przebiega bez utraty mocy SEO i pozycji w SERP-ach.
Przekonanie, że same przekierowania 301 mogą poskutkować spadkami w rankingu Google to mit — który wziął się stąd, że do 2016 roku algorytm wyszukiwarki rzeczywiście „karał” przekierowywane adresy utratą nawet kilkunastu procent ich mocy. Obecnie link juice jest przenoszony praktycznie w całości, także specjaliści od pozycjonowania nie mają się czego obawiać.
Zwłaszcza że przekierowania pozwalają uniknąć dwóch bardzo ważnych z punktu widzenia SEO problemów. Duplikacji treści — gdy witryna posługuje się dwoma niepołączonymi ze sobą adresami — oraz wyświetlania się błędu 404, który skutecznie odrzuca użytkowników od korzystania ze strony i stanowi jasny sygnał dla robotów Google’a, że strona nie jest regularnie aktualizowana.
Problem pojawia się wtedy, gdy mamy do czynienia z całym łańcuchem przekierowań 301. Po pierwsze, w takiej sytuacji roboty indeksujące mają dłuższą drogę do pokonania, zanim dotrą do właściwej, kanonicznej wersji witryny. Google zaleca, aby w przypadku indeksowanych stron nie przekraczać pięciu przekierowań — inaczej cały proces może się nieco opóźnić.
Największym problemem jest jednak wydłużony czas ładowania się strony — który ma przecież ogromny wpływ na doświadczenie użytkownika i jest kluczowym czynnikiem rankingowym. Przyjmuje się, że każde kolejne przekierowanie 301 dodaje do czasu ładowania ok. 70 ms. To niedużo, ale przy dłuższym łańcuchu — może mieć znaczenie. Zwłaszcza że dotarcie do właściwej wersji adresu URL to tylko połowa procesu — znalezioną witrynę trzeba jeszcze załadować.
Złota zasada jest oczywista — unikaj długich łańcuchów przekierowań. W większości przypadków da się sprowadzić całą sekwencję przekierowań do zaledwie jednego kroku; jeśli jest ich więcej, radzimy zastanowić się, które z etapów łańcucha są rzeczywiście niezbędne. Oczywiście, może to wymagać dogłębnej zmiany struktury odnośników, ale na dłuższą metę — powinno się opłacić. Szczególnie problematyczna byłaby tzw. pętla przekierowań — czyli łańcuch, który zaczyna się i kończy na tym samym adresie URL.
Oprócz tego — radzimy uważać na poprawność wszystkich odnośników: i tych nieaktualnych, i nowych, kanonicznych. Wystarczy jedna literówka, by stworzyć zupełnie nowy adres URL i, w ten sposób, zerwać łańcuch przekierowań.
Jeśli chodzi o narzędzia, które mogą się przydać przy analizie struktury przekierowań — pomóc powinno zarówno Google Search Console (który wskaże problemy z przekierowaniami), jak i profesjonalne narzędzia pozycjonerskie — Ahrefs, Semrush oraz (dedykowany analizie stron pod kątem crawlerów) Screaming Frog.
Zawodowy copywriter oraz student psychologii na Uniwersytecie Warszawskim. W świecie marketingu internetowego równie mocno, co chwytliwe (i wartościowe) treści interesuje go dobry design. Gdy nie zajmuje się tworzeniem contentu, odkrywa perełki kina niezależnego i pracuje nad własnymi opowiadaniami.