Lepiej tworzyć treści pod algorytm czy pod człowieka?
3 min
3 min
Na skróty
Kilka dni temu znajoma powiedział mi, że gdyby tylko wiedziała, jak dopasować treści do algorytmu TikToka, to zarabiałaby kokosy. Inny znajomy narzekał, że nie robi oszałamiającej kariery muzycznej tylko dlatego, że nie publikował z odpowiednią regularnością swoich piosenek na Spotify. Czyżby dzisiejsi twórcy contentu tak bardzo wierzyli, że istnieje metoda, dzięki której przechytrzą maszynę i nagle wszyscy będą uwielbiać ich treści? A może to jedynie wymówka, kiedy stworzą coś, co nie będzie miało marnej ilości wyświetleń?
Umówmy się – każdy copywriter lub content creator dałby się pociąć za zbiór wytycznych, sprawiających, że każda wyprodukowana przez nich treść rozejdzie się szerokim echem, zbierze masę lajków i komentarzy, a współczynniki klikalności wystrzelą w górę. Niestety wielu, zamiast skupić się na swoim odbiorcy i jak przekazać mu wartościowe informacje w wyróżniający się sposób, przekopują grupy, wertują fora, żeby następnie znaleźć informacje, że tekst wrzucony o godzinie X może mieć Y procent zasięgu więcej, co przełoży się na… nic. Niestety.
Niezależnie od tego, jak szybkie będą komputery, jak rozbudowane systemy reklamowe, jak bardzo algorytmy będą znać nasze zachowania, to jednak ostateczna decyzja o udostępnieniu, zostawieniu komentarza czy dodaniu produktu do koszyka będzie należeć do odbiorcy.
A każda taka decyzja jest uzależniona od emocji!
Nikt nie przesłucha po raz drugi piosenki, która jest obiektywnie słaba, nawet kiedy będzie non stop wyświetlać się w polecanych. Nikt nie zostawi lajka pod postem, który jest totalnie nijaki. Nikt nie kupi produktu, jeśli w głowie nie pojawi się chęć posiadania go. Reakcje, komentarze, podpięcia karty płatniczej to tylko skutek, następstwo decyzji podjętej wcześniej na poziomie emocjonalnym.
Treści pozbawione wartości dla odbiorcy mogą dotrzeć (czysto hipotetycznie) do tysięcy ludzi, którzy przewiną je kciukiem albo ominą wzrokiem i skupią się np. na memach z kotkami lub na czymś, co znają i lubią.
I nie powinno to nikogo dziwić. Nasi odbiorcy to ludzie z krwi i kości, którzy potrzebują, aby ich rozbawić, wkurzyć, zasmuć czy wzruszyć.
Fraza „treści pozbawione wartości dla odbiorcy” nie jest równoznaczna z „wartościowymi treściami”. To, co dla twórcy jest wartością i wzbudza w nim emocje, niekoniecznie musi rezonować z osobami, do których kierowany jest przekaz. Nie będę rozpisywał się na temat rzetelnego researchu, co jest oczywiste, ale kiedy wcelujemy naszym postem w potrzebę grupy docelowej, okaże się, że zasięgi organiczne mogą być niespodziewanie wysokie, co przełoży się na ilość konwersji.
Wyobraźmy sobie, że mamy najlepszą na świecie gorzką czekoladę. Nikt nie będzie oferował jej dzieciakom w wieku przedszkolnym, że jest idealna do kawy. Niestety często się zdarza w social mediach, że nasza treść bardzo mocno mija się z oczekiwaniami odbiorcy.
To nie Facebook ucina zasięgi. To kiepska treść, czyli taka, która nie zachęca do żadnej interakcji.
Doświadczony twórca nie traktuje algorytmów jak wroga lub wymówki – nie powstały one po to, aby uprzykrzać życie. Wręcz przeciwnie. To właśnie one stoją na straży tego, żeby pokazywać nam treści jak najlepiej dopasowane pod nas. Algorytmy stoją na straży tego, abyśmy nie zwariowali. Dlatego lepiej poznać zasady ich działania i wykorzystać je do osiągnięcia jak najlepszych wyników.
Potraktujmy algorytm jako formę.
Tworząc tekst na bloga, warto pamiętać o wewnętrznym linkowaniu czy rozsądnym dysponowaniu frazami kluczowymi, ponieważ na tej podstawie algorytm Googla będzie oceniał, czy nasza treść odpowiada na problem odbiory. Jeśli stworzymy np. artykuł zgodnie ze sztuką, wyświetlimy się na wysokiej pozycji, tu rola algorytmu się kończy.
Czytelnik jest sam na sam z naszym contentem i wtedy wszystko staje się jasne – czy wyjdzie po zeskanowaniu wzrokiem akapitu, czy przeczyta nasze kilka tysięcy znaków ze spacjami do końca. Uważam, że zdecydowanie mniejszą sztuką jest zachęcić odbiorcę do wejścia na naszą stronę (kto się nigdy nie złapał na clickbaitowy tytuł, niech pierwszy rzuci kamieniem) niż utrzymać jego uwagę przez kilkadziesiąt sekund, a niekiedy nawet minut.
Publikując post na Facebooku, warto pamiętać o zadaniu pytania i odpowiedniej moderacji. Szybko dostrzeżemy, że nasze treści, pod którymi toczą się dyskusje, osiągają znacznie lepsze wyniki niż te bez żadnych komentarzy.
Prawdziwy specjalista łączy wartościową dla odbiorcy treść z formą, którą pomaga algorytmom w dotarciu do większej liczby użytkowników. I do tego serdecznie zachęcam.
W Tigers cel klienta jest moim celem, a dzięki prowadzeniu i optymalizacji kampanii performance mam realny wpływ na efektywne zwiększanie ROASów. Dzięki doświadczeniu w tworzeniu contentu oraz „artystycznemu” patrzeniu na świat chętnie dzielę się pomysłami na nieszablonowe kreacje reklamowe.