Na skróty
Każdy znak i każda litera w adresie URL ma swoje znaczenie. Przez długie lata bardzo istotny był nawet… niepozorny ukośnik — tak zwany trailing slash. W jaki sposób jest obecnie interpretowany przez przeglądarki — i czy ma wpływ na pozycjonowanie strony w Google? Odpowiedzi znajdziesz w poniższym artykule.
Trailing slash to nic innego, jak ukośnik znajdujący się na końcu adresu URL — na przykład naszego https://semcore.pl/blog/.
Kiedyś, gdy internet był jeszcze czymś w rodzaju wielkiego zbioru folderów i plików (w zasadzie wciąż w nim jest, ale kieruje się innymi zasadami), trailing slash wskazywał, że dany adres URL prowadził do katalogu plików. Jeżeli ukośnika nie wpisaliśmy, przeglądarka interpretowała cel adresu jako pojedynczy plik.
Współcześnie większość systemów, na których budowane są witryny internetowe nie wiąże adresów URL bezpośrednio z lokalizacją folderów i plików na serwerze (chociażby dlatego, że wiele stron jest opartych na zasobach dynamicznych). Same adresy stały się więc niczym innym, jak kolejnymi zapisami w bazie danych — a obecność lub brak trailing slasha nie ma już dla przeglądarek większego znaczenia.
Jedynym wyjątkiem są adresy, które prowadzą do statycznych plików zlokalizowanych na danym serwerze — na przykład elementów graficznych lub dokumentów PDF. W takich przypadkach nie możemy zamykać adresu URL ukośnikiem — w przeciwnym razie wyskoczy nam błąd 404.
Skoro trailing slash nie ma (poza jednym przypadkiem) znaczenia dla funkcjonowania strony — to może jest jakoś związany z działaniami SEO?
Kilka lat temu John Mueller — odpowiedzialny za komunikację pomiędzy Google a agencjami zajmującymi się pozycjonowaniem — wyjaśnił, że obecność trailing slasha nie ma żadnego wpływu na to, które miejsce w SERP-ach zajmie dana witryna. Algorytmy Google’a nie biorą tego elementu pod uwagę przy ocenie wartości strony; jego zdaniem, jest to czysta, techniczna formalność.
Ale uwaga — problemy mogą się pojawić, jeżeli będziemy niekonsekwentnie korzystać z dwóch adresów URL — z trailing slashem i bez. W takiej sytuacji roboty indeksujące Google’a zinterpretują je jako osobne witryny, zawierające tę samą treść. Nie grozi to co prawda żadną „karą” – ale sprawia, że algorytm może mieć trudności z wyborem, który z adresów powinien wyświetlić w wynikach wyszukiwania. Czasem wyświetli oba — ale na niższych pozycjach; czasem wybierze jeden, zupełnie ignorując moc tego drugiego.
Dodajmy do tego jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze — potencjalne trudności z pozyskiwaniem linków przychodzących. Dwa różne linki prowadzące do tej samej strony wprowadzają sporo zamieszania i, przy okazji, odbierają sobie nawzajem moc. A po drugie — problemy z tworzeniem przekierowań pomiędzy podstronami. Im więcej wariantów adresów URL mamy do przekierowania, tym większa szansa, że po drodze popsujemy któryś z linków.
W skrócie — niepozorny ukośnik na końcu adresu URL nie wpływa bezpośrednio na pozycjonowanie stron WWW — ale pośrednio, może przysporzyć kilku problemów.
Najprostszym sposobem, aby zapobiec tym problemom, jest po prostu konsekwentna strategia budowy adresów URL. Radzimy od samego początku dbać o to, by każdej stronie był przypisany tylko jeden adres — z trailing slashem lub bez — i w ciągu dalszego rozwoju witryny konsekwentnie trzymać się tego wyboru.
Aby dodać trailing slash do adresu — lub go na stałe usunąć — należy zajrzeć do pliku konfiguracyjnego strony .htaccess (bądź go utworzyć) i umieścić w nim dyrektywę:
RewriteEngine On
RewriteCond %{REQUEST_FILENAME} !-f
RewriteRule ^(.*[^/])$ /$1/ [L,R=301]
jeżeli chcemy, aby trailing slash konsekwentnie pojawiał się w adresach URL lub:
RewriteEngine On
RewriteCond %{REQUEST_FILENAME} !-d
RewriteRule ^(.*)/$ /$1 [L,R=301]
jeżeli chcemy z niego w pełni zrezygnować.
Dla tych, którzy korzystają z platform CMS lub SaaS — na przykład z WordPressa — większość z nich umożliwia konfigurację adresu URL w jeszcze prostszy sposób, bo z poziomu panelu administratora.
Trailing slash to, w teorii, mała, techniczna formalność — ale jak się okazuje, może wprowadzić nieco zamieszania na etapie indeksowania strony oraz działań związanych z link buildingiem. Jeśli planujesz w przyszłości powierzyć swoją witrynę specjalistom od SEO, polecamy zwrócić uwagę nawet na takie szczegóły. Dzięki temu agencja marketingowa będzie miała trochę łatwiejsze zadanie!
Zawodowy copywriter oraz student psychologii na Uniwersytecie Warszawskim. W świecie marketingu internetowego równie mocno, co chwytliwe (i wartościowe) treści interesuje go dobry design. Gdy nie zajmuje się tworzeniem contentu, odkrywa perełki kina niezależnego i pracuje nad własnymi opowiadaniami.