Co to jest single opt-in?
Na skróty
Ile razy powinieneś spytać się potencjalnego klienta, czy chce dostawać na swoją skrzynkę nasz newsletter? Z uwagi na słynne RODO, to bardzo dobre pytanie. Według niektórych wystarczy, aby odbiorca podał swój adres mailowy tylko raz — na tym polega single opt-in. Więcej o tym sposobie piszemy poniżej.
Single opt-in — co to?
Single opt-in to jeden z dwóch sposobów wyrażania zgody na otrzymywanie komunikatów marketingowych — na przykład mailowych newsletterów albo wiadomości SMS-owych. Wystarczy, że zainteresowana osoba wpisze w formularzu swoje dane (imię, adres e-mail/nr telefonu), wyśle formularz… i od razu zostanie wpisana na listę odbiorców.
Metoda single opt-in zakłada, że jednokrotne wyrażenie zgody na otrzymywanie treści promocyjnych — bez dodatkowej weryfikacji — w zupełności wystarcza, aby uznać takiego odbiorcę za szczerze zainteresowanego Twoją ofertą. Tak by było w idealnym świecie… ale internet takim niestety nie jest.
Co przemawia za wyborem metody single opt-in?
Tak naprawdę jest jeden powód, dla którego single opt-in wciąż jest bardzo często stosowany w e-mail marketingu.
To po prostu najszybsza, najwygodniejsza metoda zapisu. Potencjalny odbiorca musi podjąć tylko jedno działanie, czyli podać swoje dane. A zgodnie z zasadami UX (i prawami psychologii), im mniej wysiłku po stronie użytkownika, tym chętniej zrobi on to, o co go prosisz. Na przykład zapisze się do newslettera. Jeśli więc zależy Ci na tym, aby jak najszybciej zbudować pokaźną listę odbiorców i zwiększyć zasięgi swoich kampanii mailingowych, single opt-in będzie oczywistym wyborem. Przynajmniej w teorii.
A co sprawia, że dziś już się jej nie zaleca?
W praktyce metoda single opt-in rodzi jeden, ale bardzo duży problem. W formularzu można wpisać dowolny adres e-mail — na przykład osoby, którą ktoś złośliwy chce zarzucić niechcianym spamem. Może pojawić się tam adres wpisany przez bota albo pochodzący ze stron do zakładania tymczasowych skrzynek (tzw. 10 minute mails). Nie wspominając o błędnych adresach z literówkami czy nieetycznych zagrywkach stosowanych przez niektóre firmy, które celowo zapisują losowe adresy mailowe do newsletterów konkurencji, aby te zostały uznane przez Google (lub innego administratora poczty) za spam.
Najbardziej kłopotliwa z tych wszystkich będzie sytuacja, w której na Twoją listę mailingową trafią adresy osób, które wcale nie są zainteresowane Twoimi treściami. Po pierwsze, zaburzy to dane o skuteczności kampanii mailingowej (to samo dotyczy np. adresów z literówkami). A po drugie — chcąc nie chcąc, naruszysz w ten sposób przepisy o RODO.
Zgodnie ze słynnym rozporządzeniem o ochronie danych osobowych, warunkiem zapisu do newslettera (lub dowolnego innego kanału komunikacji marketingowej) jest wyrażenie przez odbiorcę zgody na przetwarzanie danych osobowych.
Jak już pokazaliśmy, w przypadku single opt-in nie masz stuprocentowej pewności, czy po drugiej stronie klawiatury faktycznie znajduje się właściciel zapisanego w Twojej bazie adresu. A co więcej, to po stronie firmy wysyłającej newsletter spoczywa obowiązek wykazania, że odbiorca wyraził zgodę na otrzymywanie maili.
Jeśli odbiorca maila faktycznie sam zapisał się do newslettera, problemu nie ma.
Ale jeżeli jest inaczej — duża szansa, że adres Twojej firmy trafi do spamu. W skrajnych przypadkach, gdyby taka sytuacja miała miejsce nagminnie, firma mogłaby zostać zgłoszona do Urzędu Ochrony Danych Osobowych… a być może również objęta sankcjami.
Dlatego też dziś raczej odradza się stosowanie metody single opt-in. Znacznie bezpieczniejszym sposobem zapisu jest double opt-in, czyli „zapis z podwójną zgodą”. W tej metodzie na adres wpisany w formularzu wysyła się maila weryfikacyjnego ze specjalnym linkiem. Dopiero kliknięcie takiego odnośnika stanowi potwierdzenie, że właściciel adresu faktycznie wyraża zgodę na komunikację z Tobą. I że naprawdę jest zainteresowany Twoimi treściami – na przykład tymi o SEO.